Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Inna twarz poety- cześć szósta

Pozdrowienia wciąż z północy. Niedługo kończę kolejną swą przepiękną podróż.

"Inna twarz poety -część szósta".
09.06.2017r. piątek 13:45:00

Łukasz nosi okulary, więc w nich odbijały się świecące blaskiem miłości uśmiechnięte oczęta Julki. Trwając tak wspólnie zapomnieli o Bożym świecie.

Wysiedli z autobusu, on w lewej ręce ciągnął swą walizkę, prawą ręką trzymał jej lewa dłoń, ona w prawej ręce trzymała małą torbę z najpotrzebniejszymi ciuchami, kosmetykami i różnymi drobiazgami. Szli przez całą wieś, bardzo szczęśliwi, bo bardzo zakochani. Nim dotarli do jego wielkiego domu musieli przejść przez pół wsi. Ludzie patrzeli, niektórzy byli w szoku, bo takiej ślicznej dziewczyny jak ta młoda Julia jeszcze nie widzieli. Znajomi ze wsi, jak nigdy lub prawie nigdy podchodzili do Łukasza i witali się z nim, pełen szacun. A może ogarniała ich zazdrość?
Julia jak tylko zobaczyła rezydencję swego ukochanego, porządek jaki tam panował i ogromny ogród jeszcze bardziej rozpromieniała i swego ukochanego pocałowała. On spontanicznie odstawiwszy bagaże wziął ją na ręce i zupełnie jakby by byli po ślubie przeniósł ją na rękach przez próg swego domu.
Julka w czasie, gdy Łukasz doglądał swoje zwierzątka, którymi w zastępstwie przez cały miesiąc ktoś inny sie opiekował zaczęła gotować pyszną kolację. Nasz bohater dołączył do niej i ochoczo jej pomógł. Widział jej zgrabną gospodarność i jeszcze bardziej się zakochał. Wieczorem wybrali się na dług spacer, było ciepło, a dni letnie, długie. Niebawem miały nastąpić najdłuższe dni w roku.
Julia nie była w pełni świadoma, ale Łukasz czuł wodzące za nimi spojrzenia mieszkańców wioski. Niektóre koleżanki podchodziły niby się przywitać, a tak naprawdę niespodziewanie kokietować właściciela i prezesa wielkiej firmy. Delikatne poklepywanie niby gratulujące były wymowne. Młoda księżniczka milczała, trzymała tylko dłoń ukochanego i się subtelnie uśmiechała. Gdy wracali, a on ją obejmował i szeptał czułe słówka do uszka wiedziała, że nie ma powodów do zazdrości i tamte mogą tylko zdzierać paznokcie z zazdrości.
Nadeszła noc, a młodzi zakochani spędzili ją na wspólnym oglądaniu nieba przez teleskop w prywatnym obserwatorium Sergiusza. Pamiętacie nasz bohater ma na imię Łukasz, a reszta imion to jego pseudonimy. Nad ranem po raz pierwszy w czułych objęciach położyli się do jego dużego, małżeńskiego łóżka. Ona wpatrywała sie w niego szczęśliwa, a mówił do niej wiersze, które na bieżąco układał.
W sobotę po smacznym śniadaniu, które on podał jej do łóżka zebrali się i na rowerach pojechali na długą przejażdżkę, gdy okrążyli wszystkie ulice wioski Łukasza wyruszyli na podbój okolicznych wiosek. Po drodze zatrzymali sie nad wodą, w pobliskim sklepie zrobili zakupy, a dotarłszy do kolejnej uroczej wioski, w cieniu na polanie zrobili sobie piknik.
Podczas pikniku jak i całej przejażdżki co chwilkę obdarzali sie czułościami i robili cał ogrom zdjęć. Łukasz czuł się dużo młodziej niż był, a miłość szalała w nim jak w jego siedemnastoletniej księżniczce. Po południu zajechali do pobliskiego zajazdu, gdzie zamówili smaczny obiad, a po nim deser. Wróciwszy w godzinach po południowych do domu Sergiusza wzięli prysznic, to był ich pierwszy wspólny prysznic i w ogóle tego typu roznegliżowany kontakt. Tulili się i obdarzali czułościami. Jednak do żadnych bardziej intymnych kontaktów nie doszło. Wieczorem leżeli wspólnie na hamaku, słuchając odgłosów przyrody i z cicha włączonej latynoskiej muzyki.
Na kolacje wymyślili sobie po prostu wspólnego grilla, ale nietypowego, bo ze świecami w altanie wspólnie w wzajemnych objęciach i czułościach trwali do godzin nad rannych. Ukradkiem, gdy wpatrywali się w siebie nawzajem zerkali na niebo, tym razem bez teleskopu, czy innych przyrządów optycznych. Łukasz nosi okulary, więc w nich odbijały się świecące blaskiem miłości uśmiechnięte oczęta Julki. Trwając tak wspólnie zapomnieli o Bożym świecie.
Kolejny dzień to już niedziela, po wspólnym śniadaniu, tym razem to ona zrobiła mu śniadanie do łóżka wybrali się wspólnie do kościoła. Wszyscy, nawet ksiądz byli albo zachwyceni ich widokiem, albo zazdrośni. Wracające z komunii świętej młode dziewczyny chyba złośliwie wracali drogą koło Łukasza, by na oczach jego uśmiechniętej, promieniejącej miłością księżniczki ocierać się o niego, delikatnie szturchać i szeptać do uszka czułe przepraszam, cześć, miło Cię widzieć i inne, podobne określenia.
Łukasz był wieloletnim ministrantem, chwilowo na urlopie od służby, ale nie od kościoła. Za wyjątkiem minionych dwóch dni, przez cały czas trwania zakładu, mieszkając w mieście każdego dnia z rana lub wieczora służył w okolicznych kościołach. Niedziela minęła całkiem podobnie jak poprzedni wspólny dzień, tym razem więcej spacerów, spotkań z naprawdę życzliwymi znajomymi prezesa dużej firmy, którym był nasz bohater.
W poniedziałek wracali porannym autobusem, Łukasz do firmy, a Julka do szkoły, po szkole mieli znów się spotkać. Nim jednak dojechali do Gliwic w autobusie znów miał miejsce kolejny incydent. Nie było nawet ścisku Łukasz usiadł z Julią, gdy nagle pojawiła się jakaś młoda dama i z nienacka usiadła Łukaszowi na kolana. Julka była zszokowana i zniesmaczona, nasz bohater stanowczo dłonią, dotykając pośladków pięknej nieznajomej zrzucił ją z zachowaniem delikatności z swych kolan mówiąc co Ty kobietko wyprawiasz. Chciałaś usiąść trzeba było powiedzieć, zwolniłbym Ci miejsce. Na co usłyszał ja nie lubię się prosić, lubię sama zdecydowanie brać, co mi się podoba. Pół autobusu się gapiło, a cała reszta udawała nieobecnych.
Julka odezwała się, Ty strzygo zostaw mojego prezeska, czym uśmiechnęła ukochanego. A natarczywa młoda dama zaczęła rozpinać od dołu koszulę Sergiusza. Za co rychło dostała po łapkach parasolką starszej pani, która dotychczas siedziała obok i się przyglądała. Owa babcia powiedziała, moja droga źle się za chłopa zabierasz, rozpina się najpierw spodnie. Autobus zatrzymał się na przystanku jeszcze nie tym, na którym Julka z ukochanym mieli wysiąść, ale zakochany w Juli młody mężczyzna wziął jej torbę, chwycił ją za dłoń i szybko wyszli z autobusu idąc dalej pieszo.
Łukasz powiedział do Julii, przykro mi, za ten incydent, ale bądź pewna nigdy Cię nie zdradzę i nie wiem, dlaczego one wszystkie tak się zachowują, zdaje się, że świat stanął na głowie, tylko głowy nie ma. Julka dodała no i w dodatku ta starsza babka, zamiast rozumu to dała głupie rady. Cecyliusz, bo tak też w tajnych kręgach znali naszego bohatera przytulił swą małą księżniczkę odprowadził do szkoły, a zbędny bagaż wziął dalej ze sobą, gdzie przechował go w swojej firmie.
Zaraz po lekcjach zjawiła się ukochana, wyszli na wspólny obiad, później, odprowadził ją do domu, gdzie niespodziewanie był ojciec Julii i matka jej, kłócili się. Julia usłyszawszy kłótnię rodziców, którzy z winy matki i jej starszych sióstr nie żyli razem. Powiedziała do ukochanego. Łukaszku, weź mnie, weź mnie do siebie, ale już na stałe, mój tata zrozumie. Zawrócili, poszli na autobus i do domu Łukasza. Kolejnego dnia Julka zawiadomiła ojca o swym planie, wraz z swym ojcem i ukochanym wszystkie swe rzeczy przewieźli samochodem z firmy prezesa do nowego domu młodej dziewczyny. Tak oto może dzięki usłyszanej kłótni przyspieszył bieg pewnych wydarzeń, które miały się kiedyś wydarzyć i młodzi zamieszkali razem.
Ojciec Julii był troszkę smutny z powodu rozłąki z swą najmłodszą i najukochańszą córką, ale czuł, że ona będzie szczęśliwa w swym związku w nowym domu. Często odwiedzał córkę jak i przyszłego zięcia, a i oni po szkole, czy też pracy zaglądali do niego. Kolejny weekend młodzi wyjechali na wspólne rekolekcje, jak sie później okaże takie wstępnie przed małżeńskie. A w kolejny, gdy już dwa tygodnie ze sobą mieszkali, ojciec Julii wraz z Mają, która pogodzona z ojcem, siostrą i byłym ukochanym, a aktualnie przyszłym szwagrem odwiedzili ich n wsi i spędzili wspólnie dwa dni. O dziwo ani Maja nie próbowała nic do Łukasza, ani on nie miał tych myśli, które miał, zaraz po tym, gdy ją poznał, a nie znał wówczas jeszcze Julii.
Czas płynął szybko, tak minął miodowy miejski miesiąc Julii i Łukasza, a później miodowy wiejski miesiąc. Ledwie dwa miesiące znajomości, a niebawem szykowały się wielkie wydarzenia. Jesteście ciekawi jakie? To w spokoju czekajcie na kolejną część tej jakże życiowej powieści.

Dziękuję, że jej zawsze jesteście. Do miłego :)

autor

AMOR1988

Dodano: 2017-06-18 09:52:00
Ten wiersz przeczytano 682 razy
Oddanych głosów: 13
Rodzaj Bez rymów Klimat Ciepły Tematyka Erotyk
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (9)

PLUSZ 50 PLUSZ 50

Fajny kolejny przekaz...
+ Pozdrawiam

waldi1 waldi1

no to ładnie .. kawał czytania ..i będę czekał ..
dobranoc ..

Białe słońce pustyni Białe słońce pustyni

Ciekawie ciut dużo ale od dechy do dechy i napiszę..że
w dechę:)dobrej nocy:)

krzychno krzychno

No to facet ma chłodną głowę jak nic nie teges:)
Pozdrawiam:)

Jacek1972 Jacek1972

Z przyjemnością przeczytałem, Pozdrawiam: )))

Aniek Aniek

Bardzo romantycznie, choć Gliwice nie kojarzą mi się z
niczym tak wyniosłym.
Pozdrawiam

Ola Ola

Fajnie Amorku:-) :-)
Pozdrawiam:-)

anula-2 anula-2

Gdzie Cię poniosło w to zimne lodowce, ja wolę Polskie
Tatry, podhalańskie owce.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »