Istoty Momentalne
Valentine uwielbiała spacerować rankiem po
antenie telewizyjnej.
Dwa razy potknęła się o "Kawę czy herbatę"
i opadając z X piętra
niczym wielki i rozcapierzony szary liść
zerwany wiatrem z gałęzi drzewa
genealogicznego,
zaglądała przez okna sąsiadom w akwaria z
rybkami i do klatek z chomikiem.
Pierwszym razem wyglądało to na wypadek,
za drugim pomyślałem, że musi w ten sposób
polować na coś dla mnie nieuchwytnego,
coś, co wychodzi z ukrycia, kiedy myśli
zostają na górze, a ciało spada coraz
niżej.
- Widocznie pomiędzy życiem i śmiercią żyją
stworzenia dostrzegalne
dopiero wtedy, kiedy zbliżyć się do granicy
tych dwóch światów? - myślałem
nazwając je Istotami Momentalnymi i za
trzecim razem już uważniej obserwowałem,
jak Valentine ociera się o ich
nieprawdopodobne kształty.
Spadała dłużej niż trwało to w przypadku
spacerów po antenie,
jej niespodziewany lot ku ziemi w przypadku
raka trwał ponad dwa miesiące.
Widać było wyraźnie, jak myśli Valentine
oddzielają się od ciała, jak zagląda
po drodze do gniazd z ptaszkami i w
pochmurne dziury, jednocześnie
przez cały czas lotu pozostając w swoim
ulubionym miejscu
na kocyku między pralką, a kaloryferem w
łazience.
W ostatniej fazie lotu, kiedy bardziej
należała już do Istot Momentalnych
niż do mnie, zaniosłem Valentine do
weterynarza. W przypadku upadków z X
piętra
zjeżdżałem windą na dół i wolałem "kici...
kici...", a wtedy
rozbita, ale ucieszona moim widokiem
Valentine wyczołgiwała się z piwnicznego
okienka,
a ja brałem ją na ręce i zawoziłem na górę,
aby mogła dojść do siebie, pozbierać się
jako tako do stanu sprzed upadku.
Tym razem nie znalazłem drogi do Valentine
- winda dojechała do parteru,
ale ona leciała dalej, mijając w końcu
nawet Istoty Momentalne.
Patrzyłem, jak weterynarz napełnia
strzykawkę i starałem się zapamiętać
dokładnie punkt na podziałce, do którego
sięgnęła ciecz -
miejsce, gdzie będę musiał kiedyś wrócić po
Valentine.
***
http://tinyurl.com/q342j86
Komentarze (35)
Czasem coś mi umknie, dobrze jednak, że gdy mam czas
mogę powrócić i czytać smakując każdy wers na nowo.
Pozostałam z ciarami, bolesny temat i ten Twój sposób
podania jeszcze wzmocnił symbolikę.
Ja IGUS też stęskniłem się już za Tobą i sympatycznymi
Bejowiczami :)
Tyle, że do dwudziestego ciężko zawsze u mnie z
czasem.
Pozdrawiam serdecznie!
Witaj Yellow:)
Chcialabym ci powiedziec ze tesknie za twoimi
wierszami dodawanymi codziennie:-)
I za twoim uwodzicielskim sposobem bycia:)
Koty to tajemnicze stworzenia.. kto wie czy nie
bardziej od tych Momentalnych Istot..
Ciekawe masz myśli :)
podoba mi sie wiersz-pozdrawiam
Serdecznie dziekuje za pomoc w poprawnym ulozeniu
mojego wiersza halloween,przepisze jak bede miala
wolna chwile,serdecznie pozdrawiam
tak ...z rakiem nie ma zartow...gratulacje , piekny
wiersz ...
Niesamowity, poruszający tekst. Mam dreszcze i natłok
myśli w głowie, czytam i czytam odkrywając nowe myśli.
Pozdrawiam serdecznie
Witam serdecznie nowych Gości :)
@ IGUS
Czy mogłabyś podać producenta baterii? Wyślę mu
podziękowania i odtąd sam będę używał tylko takich. A
gdyby to były paluszki, na każdy kupię pierścionek z
bursztynkiem :)
A na poważnie: bardzo podoba mi się Twoja
interpretacja, pokrywająca się niemal w zupełności z
moimi zamierzeniami.
Tak, Valentine nie jest tu Istotna nawet przez
moment(alnie).
To może być wszystko, co nam bliskie, nawet -
najbliższa Osoba.
Człowiek patrzy bezsilnie, jak gaśnie i może co
najwyżej marzyć, że jakieś wydumane Istoty (jak Anioły
i Święci) są w stanie jeszcze ją uratować.
Upadki jak załamania (tzw. doły) chorej śmiertelnie
Istoty, i to jak zjeżdżamy windą by ją jeszcze raz
uratować przed samą sobą, jest takim pocieszaniem jej
i dodawaniem nadziei, kiedy samemu już człowiekowi
brakuje wiary.
Jak "Oskar i pani Róża", gdzie też od początku
wiadomo, jaki będzie koniec i jedyne co można jeszcze
zrobić, to próbować zachować godność.
Zwłaszcza Kogoś odchodzącego.
Pozdrawiam Ciebie i Pozostałych i bardzo dziękuję.
*chociaz piszesz o smierci to tak naprawde o zyciu(tak
mialo byc)
Witaj Yellow:)
Mam nadzieje ze mi nie padnie bateria w trakcie
pisania:)
zaryzykuje!:)
Valentine jest jak x bo pod nia mozna podstawic
wszystko co umiera, to tylko przyklad ktory zmusza do
zastanowienia bo chociaz piszesz o zyciu, to tak
naprawde o zyciu.
"swiat ma tylko dwa pietra"
ciekawe spoatrzezenia peela obserwujacego to co
odchodzi, nie szybko lecz powoli, autor sie skupil na
oznakach, cos go zastanawia, ale na poczatku ignoruje
te oznaki, "to przypadek, wypadek"
Czyz nie tak tlumaczymy w zyciu wiele rzeczy? znow ,
podpinam tutaj co chce....
Genialna jest trzecia strofa, jak swietnie opisujesz
umieranie I jak niepozornie!
kiedy cialo juz sie powoli poddaje choc jeszcze tyle w
nim swiadomosci.... te podroze nie odbywaja sie
naprawde , ten kocyk moze byc znow wszystkim, moze
szpitalnym lozkiem a moze kocim poslaniem.
Czwarta strofa juz mne doluje... bo juz wiem ze to nie
bedzie szczesliwe zakonczenie.
W ostatniej fazie.... a jednak czynnosci sa
wykonywane, pewne rzeczy robi sie pomimo ze nie ma w
nich sensu...
A koncowka bezbledna...
jako autora chyba nie wiesz jak bardzo cie doceniam.
Rozwalam sobe tekst na wlasny sposob I nawet jezeli to
o czym jest czyms innym od mojej interpretacji...
tylko potwierdza ze twoje teksty sa wielowymiarowe,
kiedy je czytam ja tez gdzies lece, chociaz obecnie
"umieram" w lozku.../)
pozdrawiam:)
Yellow:)
Uff! Nie padla bateria:)
niesamowity tekst,bardzo poruszający, fantastycznie
metaforyczny, świetny po prostu
lubię Twoją poezje w tym przypadku proze
potrafisz pisać
ta proza wzbudziła jakiś smutek u mnie
pozdrawiam:)
Podobało się.
# granice
Przepraszam.