Ja
Zamyślony w skupionym tłumie
W lewitacji w dół spadający
Jeszcze niżej tak spadać nie umiem
Sercem serca waszych serc kochający
Podupadły Anioła upadkiem
I wzniosłością wiary karmiony
Zwykłym jestem pozoru przypadkiem
Pod skrzydłami sowimi chroniony
I bez szczęścia przechodzę przez życie
Ciągnąc deszczu strugi niewinne
Marząc wciąż skrzętnie i skrycie
Snując myśli frywolnie dziecinne
Jeszcze raz może uda się wznieść...
Jeszcze raz wolnym lotem popłynąć
Raz kolejny swe ciało znieść
po grobowej desce z dół spłynąć...
Bez nadziei bez rozumu bez zamiaru
życie pędzi ten radosny taniec swój
Pożerając jego kęsy bez umiaru...
Zostawiając nędzy ludzi krzywy krój
Jeszcze raz toasty wznoszę wódką
Naszych pań litości wzrokiem zachwycony
Choć w tym stanie pamięć działa już za
krótko
Wzrok jak jesień barwna zamęcony
I ostatnie mojego życia to już chwile
bo z miłości tej nieszczęsnej serc jak
skałę
Bo miłości tej nieszczęsnej mam już
tyle,
Jeszcze drinka proszę... Zachlać pałę!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.