Ja-zwyczajny
Spojrzałem w lustro z nadzieją, że siebie
zobaczę
I ujrzałem...
Człowieka co kobiecie miłości dać nie
potrafi
Bo paraliż go trawi przy każdym
spotkaniu
Każda próba rozmowy prowadzi ku poddaniu
Żadne słowo żałosne w ucho jej nie trafi
Więc rezygnuję...
Z o miłości chciwym myśleniu
Na kobiet piękno próżnym patrzeniu
Człowieka co uśmiech w sposób dziwny
utracił
Melancholika co do śmierci dni liczyć
zaczyna
Lecz cóż ja mogę, że taki jestem, czy to
moja wina?
Wszystkiego mi mało bom myśleniem zbędnym
szczęście przepłacił
Więc rezygnuje...
Z radości co wybranym jest tylko dane
Ze wszystkich uczuć pięknych co uciekają
przez serca ranę
Człowieka co kaleczy wszelką pracę mu
zadaną
Do wszelkiego czynu mam odrazę
obrzydliwą
Mam alergię na robienie wręcz zaraźliwą
Za co wszystkie me cierpienia czy są za coś
karą?
Więc rezygnuję...
Z pracy, która mnie omija tak zuchwale
Której pragnę, której się nie boję wcale
Stoję wpatrzony w szpetne oblicze
No i płacząc... milczę...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.