jabłka, węgierki
znów kołnierze przy płaszczach chłodny
ranek jesienny
unosi, plac targowy wonią sadów
przesiąka
leżą w skrzyniach drewnianych świeże
jabłka, węgierki
a w ogrodach i w parkach wciąż ubywa
zieleni,
(coś, bez związku zupełnie, powiedziałeś o
pąkach,
że wystrzelą) wilgotno - chłodny ranek
jesienny
smutkiem skórę przenika, słońce dziś nie
zamieni
niepokoju w uśmiechy - dziwnie z deszczem
się splątał -
wpada w skrzynie (jak w trumny) między
jabłka, węgierki
coraz bardziej krok każdy wbija nas w
miękkość ziemi
tyle warstw już zajętych (ona głodna, wciąż
głodna)
myśli wronio tną niebo w chłodny ranek
jesienny
przecież kiedyś spadniemy - którejś sennej
niedzieli
albo w środę (staruszek w stronę skrzynek
podąża)
lot skończymy podobnie jak te jabłka,
węgierki
w ciasnych domach drewnianych. smakiem
chwil ocaleni
w sercach bliskich - pamięcią (zanim będzie
bezdomna)
nim zagubi się w sadzie, w chłodny ranek
jesienny
gdzie na ziemię wiatr strąca świeże jabłka,
węgierki
Komentarze (19)
Matko,jak ja kocham jesień-wiersz jest boski-wrócęęęę!
bardzo dobre; fajna vilka;
Wspomnienie jesieni, przeplatane refleksją nad życiem
i przemijaniem.... ciekawy, refleksyjny wiersz...
dość miły wiersz z taką personifikacją owoców w tle -
pozdrawiam :)