Jabłko Bereniki
szła rajem. był to ruczaj. gdzieś za
oziminą -
biały i senny księżyc wszedł jej pod
pierzynę,
ni z tego, ni z owego zaczął zwyczajnie
topnieć
i raj stał się kałużą. ruczaj – do dzisiaj
mokry.
szemrze, szemrze strumyczek od dnia swoich
narodzin,
kołysze się korytem wyjedzonym w
piosenkach,
staje w gardle królewnom i czeka na
poetów,
którzy resztki ogryzka pochowają po
wierszu.
szła drogą. nie widziała - gdzieś za
oziminą
przystanął, gdy ją zobaczył, by wejść jej
pod pierzynę,
strącił te kilka gwiazdek – zaczęły w ręku
topnieć,
i z raju mu wiersz wyszedł. mówił, że cały
mokry.
szemrze, szemrze... poczekaj – drogi dziś
tylko warczą
i leżą na nich w powłokach niepołknięte
ogryzki,
a poeci się skarżą, że brakuje
królewien,
senny księżyc ucieka. my uciekamy gdzieś w
siebie.
zapraszam do mojego świata: https://www.facebook.com/jgrabarzpoezja/?fref=ts niebawem na fanpage'u wieści o książce! :)
Komentarze (5)
Bardzo ładnie zbudowany wiersz, temat ciekawy.
Podobają mi się twoje wiersze i metafory.
bardzo na tak aż usłyszałam to szemrze, szemrze i ten
księżyc
pozdrawiam:)
PIĘKNY! Piszesz cudnie:)
szemrze, szemrze... poczekaj...
my uciekamy gdzieś w siebie
dałabym 100 punktów jakby mozna było:)
podoba się, oj podoba:)
Ślicznie :)
Pozdrawiam:)