Jack the Ripper
Od boku do boku
w górę i w dół,
cięcie, przecięcie, wycięcie
błyskają chirurgiczne noże,
bronią się rozpędzone kobiece dłonie,
przyśpieszają męskie nadgarstki,
kręcą się w koło z wielka prędkością.
Na ratunek
rozgrzana lokomotywa
ciągnie pociąg do pożądania
nie zatrzymuje się na stacjach
znikają czerwone światła.
Prunikos uciekła z cierniowego ogrodu,
już nigdy nie okaleczy eterycznego
ciała,
jeszcze krok
obok cieni w jaskini
i skok do wyjścia, ku światłu
w ramiona wisielca
zaplatanego w grube jelita.
Prostytutka nie ma wnętrza,
jej duchowe piękno wyrwano z trzewiami
przeszywa ostatnie spojrzenie
postawionych do pionu,
młodych, zmarszczonych zwłok.
Wycieczkę do miejsca zbrodni
prowadzi przebrany w kaftan Salomona
były sutener
jego wrażliwy nos zna okolice
nieczystych miejskich toalet
z głęboka dziurą
zamiast ceramicznego ołtarza,
to dzielnica szybkiego umierania
i wolnego wypróżniania
na wszystko i wszystkich.
Mieszkańcy opowiadają że była dziewicą
o rajskim wnętrzu
a oblubieniec ją po królewsku otworzył.
Prunikos z zaszytym brzuchem
przyprószona opiłkami metalu,
uśmiechnięta
z rozmazaną na policzkach szminką
pozuje nieruchoma do zdjęć.
Kochanek promienieje
z sercem na dłoni,
duszą w kieszeni
nie posiada lęków,
mózg pracuje normalnie,
nie wzburzony, mało agresywny
lubi zabijać,
lekko podziębiony, zarażony
jedną ze 100 herezji,
czasami złorzeczy nieznajomemu Ojcu.
Wiersz napisany pod wpływem genialnego utwory pod tym samym tytułem grupy Univers Zero z płyty "Heresie". http://www.youtube.com/watch?v=GIIyw6Wgs24
Komentarze (2)
Jak przeczytałam ten wiersz to przeszedł mnie lekki
dreszcz grozy. Pozdrawiam
okropne studium zbrodni, zimny i przerażający wiersz