Jadąc do nikogo
Wskakuję w biegu do odjeżdżającego, pustego
już tramwaju.
Zgrzyta kołami,
nabierając z ostrym szarpnięciem
prędkości.
Ściekają mi po karku i skroniach krople
zimnego potu.
I jak ptak uderza skrzydłami o ściany
więzienia, tak kurczą się boleśnie i
rozkurczają
przedsionki
i komory mojego serca.
W przeskokach słońca między sztachetami
drzew
szarpią umysł
płomienie nerwów…
Opieram się czołem o szybę, zahipnotyzowany
tym przesuwaniem…
I nie mogąc oderwać oczu od tych
przebłysków natury, tracę nagle
przytomność
z powodu
efektu stroboskopu…
…
Śniło mi się, że… Usiłuję to sobie
przypomnieć,
leżąc na podłodze z krwawiącym nosem
i pianą na ustach,
odzyskawszy świadomość – nie wiadomo,
po
jakim czasie…
Miałem do kogoś jechać. Do kogo?
Zapomniałem.
Ciągną się po bokach metalowe, obdrapane
nogi pustych siedzeń,
skąpane w pomarańczowym blasku zachodzącego
słońca.
Wyciągam powoli osłabioną rękę – ku temu
lśnieniu, lecz, niestety, nie jestem w
stanie
go
dosięgnąć.
(Włodzimierz Zastawniak)
Komentarze (10)
Gratuluję wyobraźni w drodze ostatecznej (?).
Pozdrawiam
Póki się próbuje coś dotknąc nie jest mimo ze to jest
narazie nie osiagalne to nie jest tak źle
Bardzo dramatyczny wiersz byc moze ostaniej podrózy
Pozdrawiam serdecznie :)
Bardzo dobry i dramatyczny przekaz.Pozdrawiam:)
Bardzo wymowny wiersz na trudny w sumie rzecz biorąc
temat.
Podoba się!
Pozdrawiam :)
Genialny!
Msz doszedłeś do perfekcji w opisywaniu ostatniej
podróży. Ten wiersz bardzo do mnie przemawia.
Pozdrawiam:)
Dobrze napisane ale moim zdaniem każda podróż ma swój
cel.
potrafisz pisać, czytałam z rozbudzonym
zainteresowaniem, aż żal że to już koniec wiersza...
Bardzo interesująca wizja.
Pomimo, że jedziesz do nikogo zabierasz ze sobą bagaż
całego życia a więc zespół rozczarowań, zawodów,
porażek....
Miłego poniedziałku życzę.