jak gdyby nigdy nic czekam aż...
zagramy w dwa ognie
"jak to brzmi w kontekście krematorium"
za rzeką dopalają się właśnie ostatnie
ślady
krystalizuje ulotność
kto zrani bardziej
ja czy ty
wchodząc między nieuleżałe jeszcze myśli
bo i pora nie ta i przez otwarte okno wiatr
miasto przeprowadza na drugą stronę
więc dzwonią tramwaje
i tłum nieprzerwany ciągnie za sobą ulice
ktoś się śmieje ktoś płacze
szczekają psy a megafony nawołują do wojny
o pokój
przy moim stole dziad z babą pod rękę
siedzą
w widocznej jeszcze żałobie po życiu
pospołu śmierć
jak garstka popiołu
albo lep na muchy
coraz cięższy od gołębich skrzydeł
Komentarze (14)
AMOR1988 - dzięki.
Mało ci jeszcze poklasku fachowców?
Bezczelność, zuchwałość, "zrobię
babci na złość", czy może... tonący nawet Bejowa się
chwyta? ;((
Świetny wiersz pozdrawiam serdecznie;)
TOM.ash, Regiel, mily - dziękuję.
Ewo, anno, Ankhnike, Elu - dziękuję.
Spójna refleksja z dobrymi metaforami.
Pozdrawiam z podobaniem.
Pierwszy raz mam przyjemność
czytać Twój wiersz, ale
z pewnością nie ostatni.
Jestem pod wrażeniem dojrzałego
tekstu.
Miłego wieczoru.
Nie mozna przejsc obojetnie obok tego
wiersza...zatrzymuje
"Wojna o pokój" - ten paradoks mnie również nurtuje
już od dawna.
Świetny wiersz.
I te przygniatane gołębie skrzydła... Wiersz świetny.
Pozdrawiam.
megafony nawołują do wojny o pokój - skądś to znamy
Świetny wiersz :)
"Nie idźcie tą drogą" :D
Dziękuję, Jerzy.
znakomity;
mam cichą nadzieję, że inni pójdą za Tobą;
PS
w dziewiątym wersie zbędna inwersja, więc:
"przeprowadza miasto"
pozdrowienia :)