Jak w kabarecie
Wysoki sądzie, ja się nie tłumaczę,
ale już dłużej kłamstw tych znieść nie
mogę,
"Rodzina w nędzy? Żona co dzień płacze?"
Szwagier to zmyślił, bo stał się mym
wrogiem.
Kiedyś chlał ze mną gorzałkę pospołu,
żony tyranię zwalczać mi pomagał,
odkąd nie pije, od wspólnego stołu
odszedł, by bruździć teraz i
przeszkadzać.
"Że dzieci głodne posyłam do szkoły?"
Bardzo przepraszam, to nie ja posyłam,
a wobec ślubnej tylko pięści gołych
używam, by jej wątroba nie gniła.
"Że nie pracuję?" Bo pomagam żonie,
bloki omiata i po ludziach sprząta,
ja pijąc piwko, ciągle myślę o niej,
no i wypłaty podejmuję z konta.
Szwagier się tylko wtrąca wciąż i pieni,
dłużej nie zdzierżę, szykuje się
pogrzeb,
zamknijcie szwagra..."Co to może
zmienić?"
A po co zmieniać, skoro tak jest dobrze.
Komentarze (32)
świetny wiersz, prosto w cel...
Jak w kabarecie, tylko nie wszystkim do śmiechu.
Po co zmieniać skoro tak dobrze...
Komu?
Bardzo dobrze napisana ironia, mocna w wyrazie.
Pozdrawiam :)
Samo życie,ile jest takich rodzin
aż żal serce ściska.
Bardzo dobry wiersz.
Pozdrawiam serdecznie.
Istny kabaret. Rzeczywiście.
niezły stan up :D
Piękniście! Pozdrawiam:))
Sława Ciebie kochają, zawsze tak zgrabnie napisane.
Pozdrawiam serdecznie
Sprawnie. Słowa Cię słuchają :)
Pozdrawiam. Miłego :)
Magda trafnie spuentowała..
Bez nadziei.
Podpisuję się pod komentarzem malani i pozdrawiam:)
Bomi wszystko napisała, nic dodać, nic ująć.
Czy pije,czy bije..na jedno wychodzi -to złe i to
złe...dobry temat,choć czuć przekorę..
samo życie, w krzywym zwierciadle :) pozdrawiam