Jak pies
Zaglądam pomiędzy zakamarki własnych
ran.
Opatruję je jak bezdomny pies.
Wciąż nowe goję wspomnienia,
choć i stare dają krwawy znak.
Teraz wiem że nie zmieni się nic.
Spoglądam w przejrzyste niebo,
pragnę gwiazdy wzrokiem chwytać.
One rozpryskują się niczym pył
- zwykły pył.
Po co mam sięgać rzeczy nierealnych,
rzeczywistość i tak przygniecie mnie.
Lecz wciąż to robię!
Może to stach, może wiara,
choć prędzej pragnienie.
Zobaczenia, dostrzeżenia mnie,
mego istnienia
Jestem, wciąż jestem,
TYM BEZDOMNYM PSEM!
''Żeby być sobą, trzeba być kimś"
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.