Jak szatan pokochal
Szla niegdyś w gląb lasu, w czerń
korytarzów
gdzie ściany srebrzy rosa
wśród zbitych szyb, wśród dymiących
pożóg
mala sierotka bosa.
Nie miala rodziców ani racji
bytu
a Boga ludzie zabili.
Chwycila szatana za jedno
kopyto
przed deszczem pod drzewem się
skryli
A szczerbaty Amor kręcąc loczki
śliczne
nie pojąl powagi sprawy
wyszczerzyl w usmiechu ząbki
nieliczne
i strzelil w nich dla zabawy
I źli zakochani w zlym pocalunku
zlączyli swoje zle usta
zaczęla się milość, nie skończyl sie
świat
tylko deszcz ze wzruszenia ustal.
Komentarze (1)
Miłość ma wielką siłę... i to jest prawdziwe. można
nawet pokochać niegodziwego, a świat staje się
piękniejszy. Świetny wiersz, przemawia do mnie.