Jak to będzie gdy się potkamy Ojcze
Myślę często jak to będzie kiedy się
spotkamy
będziesz czekał na mnie Ojcze tuż ku
niebios bramy
czy mi wskażesz jakiś znak i pokażesz
drogę
może tylko szepniesz cicho odpowiesz że
mogę
jak rozpoznasz pośród mgły że to moja
postać
może wziąć ze sobą sny by na zawsze
zostać
czy zostawić bagaż wzruszeń spakować
wrażenia
Drogi Ojcze wiedzieć muszę kiedy dotknę
cienia
a cóż zrobić z marzeniami zabrać je ze
sobą
bo gdy z Tobą się przywitam inną pójdę
drogą
jedno wiem zostawię smutki i wszelkie
niedole
nigdy już nie będę płakać Ty mi nie
pozwolisz.
Lucyna Mróz-Cieślik
Komentarze (4)
Ja czuję się bezpieczniej w gronie mojej rodziny —
kler jest mi do dobrego życia i trochę szczęścia w nim
absolutnie niepotrzebny! Na sąd ostateczny to już
Azymut każdego doprowadzi z bagażem lub bez.
Pozdrawiam serdecznie.
Ładny wiersz.
Pozdrawiam serdecznie :)
Literówka w tytule. Może tak się stanie. Utwót z
potencjałem. Pozdrawiam.
Czuliśmy się bezpieczni przy Ojcu Świętym.Potrzebny by
był teraz. Ładny wiersz. Pozdrawiam.