Jaką nutą
Patrzę i widzę przeszłe uroki
Sarkazm zwątpienie marną powłoką
Pełna wokanda porwane obłoki
Deszczem wiosennym oczyszczą oko
Maseczka wadzi starość zakrywa
Płomień miłości spala ten zmrok
Zmarszczek na twarzy trochę przybywa
Na tych ulicach wygasa tłok
Widzę swych bliskich i płaczę zrazu
Powieść marnieje gdy się wpatrują
Ile wszak czasem tracimy czasu
Zimne spojrzenia uczucia psują
Czas ten jest inny wiele nam daje
Półmrok wirusa sprzedaje nicość
Myślę że wymiar czasem się staje
Natchnieniem silnych wskazuje miłość
Wzbijmy się czasem na te wyżyny
Targając mary nutą miłości
Wątpić to czekać patrzeć w witryny
Mierząc uczuciem tracimy złości
Nadzieja matką wcale nie głupich
To instytucja wznoszenia życia
Idea nuty wyzwoleń długich
Miarą istnienia blasku odkrycia
Komentarze (2)
Same kłopoty i zmartwienia, ale jest nadzieja. A
propos "matka".Ona zawsze kocha swoje dzieci...Mimo
to, wiersz pięknie "skonfigurowany".
Wiersz zmusza do głębszego zastanowienia się nad
czasem dzisiejszym.
Pozdrawiam serdecznie