,,Jaśmin,,
Skłam
że potrzebujesz mnie
że dźwięk narastających lęków
zniknie w bezkresie przemijającej burzy
przestaje czuć.
Uciekasz przed zawiścią
która zamieszkała we mnie
droga do twojego domu
prowadzi mnie ku infantylności.
Wyimaginowany świat
przemęczony od kropel z jasnego nieba.
Czy już wiesz jak zakwita jaśmin
czemu uśmiecham się
to co nas otacza jest niczym
po prostu przestaje czuć.
I z łaski losu oddanie
uniesiemy się oboje nad skrajnością
nie płacz jestem
czuwam nad nami.
Wybacz i wybaczone będzie tobie
ucieleśnienie rozpaczy wtopiło
się w kartki z kalendarza
czas płynie inaczej .
Niedzielne marsze złudnie prowadzące nas
na sam koniec drogi
już tylko las przed nami
i kawałek podłogi.
I rany na ciele nie gojące się
jest mi obojętnie
cynizm mój
zachowam w sobie i uduszę
nim potwierdzę tobie
że jestem słabym człowiekiem
który jak bezbarwny kusz
bezdotykowy śmiech zniknie
czerstwy jak chleb.
Komentarze (2)
Bunt i żal płynie z tego wiersza aż ciarki przeszły po
plecach ale forma mi się podoba.
Sam nie wiem co jest bardziej przygnębiające w
namalowanym przez ciebie obrazie - odrażające
spojrzenie za siebie czy sam fakt zbliżającego się
końca?