Jazda na rowerze
Z tą chwilą zwątpienia...
Idzie,
Idę, coraz bliżej są
zmieniają szyk i skok
raz, drugi, trzeci
są przy
mnie.
Nie ma już wschodów
słońca nie będzie
tylko żal, żal za grzechy
”Moja wina”
mea culpa, mea maxima
culpa.
No i gdzie to zbawienie?
czterej apokaliptyczni jeźdźcy już są
Babilon-Matka Nierządnica kłania się
panom biznesmenom we frakach
w pas!
tylko na ciebie, Jezu, czekamy
tylko o Twój sprawiedliwy sąd błagamy.
Kiedy na białym rumaku zjedziesz
w blasku chwały?
Kiedy śmierć sama i wszystkie narody
będą się Ciebie bały?
Hę?
Nic nie słyszę. Głośniej proszę
Proszę naprawdę…
Tyle jest w Biblii o Tej chwale,
mądrości, miłosierdziu
i miłości.
Więc czemu pozwalasz na:
wojny, rozpacz, kataklizmy,
huragany, wulkany
i fale tsunami.
Na skinów, gangi, na plagi
tej ziemi,
którą sam stworzyłeś z prochu
i chęci
Teraz powoli, jeden za drugim
drobnymi kroczkami
niszczysz ten dar dla ludzi
z jego mieszkańcami
A my chcemy żyć
Żyć w Twojej łasce
(nie wszyscy, rzecz jasna)
Dosyć spokojnej, cichej starości,
pogodnej młodości,
zabaw i szaleństw,
wariactw i maleństw,
które się pojawią przy bliższym
spotkaniu,
a one chcą przy każdym świtaniu
wiedzieć, że żyją.
Czy to tak wiele?
Jeśli tak- nieprawdę mówią nam księża w
kościele
I choć sama nie we wszystko wierzę,
To chcę, by przyszłe pokolenia
nie zapomniały o Tobie,
Tak, jak nie zapomina się jazdy na rowerze.
...straciłam część siebie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.