jeden dzień a może dwa
szukają zgubione dłonie
zagadek w pejzaż wplecionych
tak uczą się szeptu rzeki
gdy w słońca objęciach płonie
spełniona w zębatym kole
sięgała pod wiatr skrzydłami
od brzegu do brzegu barki
flisaków niosły swawole
otoczy szerszym ramieniem
zielone wzgórza Janowca
bieleje ponad polami
zamek jak widmo z kamienia
jasny cień z wieży pomyka
schodami w dół do przystani
w atrapach łodzi wikingów
Helena szuka chmurnika
na łacie piaszczystej czapla
i żuraw co dumnie kroczy
maluje zachód legendę
a w obraz wplotła się bajka
świadkowie mimo że niemi
pomiędzy tym co minęło
choć tak przed nimi już mało
do brzegów wciąż doczepieni
pejzażem na cztery ręce
budzi się dzień w Kazimierzu
Komentarze (4)
otoczy szerszym ramieniem
zielone wzgórza Janowca
bieleje ponad polami
zamek jak widmo z kamienia...
....byłem w Janowcu...rozmarzylem sie
Aż chciałoby się tam zajrzeć, ładny opis :)
aż westchnęłam, znam te miejsca, a w wierszu jest ten
sam klimat co tam :-) brawo :-)
Bardzo zmysłowo o tym opowiedziałaś. Potrafisz
rozbudzić wyobraźnię. Pozdrawiam:)