O jeden sen za daleko
noc. jak krąg podejrzeń,
zacieśnia się chimeryczna przestrzeń.
w odbitym świetle
rosną zmutowane obrazy.
ulewają się od zachodu słońca
po góry, by na szczytach
zawiesić dramatyczne sądy.
kiedy są złe, przestają być smutne.
przechodzą z bezsenności w gehennę
i tajemne schowki.
uchylają śmiałe przejścia i oczy,
na wszystko w rozsypce.
gdzieś, w tym wszystkim,
upadam (zadanie dla kobiety)
i przyciąga mnie odmęt
wilczych ślepi. rosną jak kłamstwa
i rozwijają swój potencjał.
wymyślony jest ten sen, bo nagle
odpadam od ściany, która
była więzieniem.
otwieram się na podświadomość
i wychodzę na wierzch.
znów jestem kimś
i mam drugą stronę.
węszę pomyślne wiatry,
wygrywam potyczki
i mozolne rozmowy ze sobą.
w podtekście, chowam się
za słowem i wypadam blado.
nie potrafię oswoić śnień.
wracają wyolbrzymione.
Komentarze (7)
twój wiersz mnie intryguje, ma niesamowity klimat.
czułam sie jakbym naprawdę śniła w pewnym momencie
jak dobrze ze sen jeśli jest omanem nie trwa
wiecznie...coś w tym jest.
Przeczytałam na jednym oddechu i nie wiem, czy
zazdrościć peelce czy współczuć...
ciekawe peelka
ma sny ;)
:)))
intrygujesz słowem i klimatem... to trzeba czytać o
północy, szkoda, że nie dotrwam :)
"gdzieś, w tym wszystkim,
upadam (zadanie dla kobiety)" niesamowity wiersz,
przeczytałam kilkakrotnie, wciąga
O jeden za daleko i o jeden za blisko
dlatego, że było i nie było - jak we śnie
i sucho, i ślisko,
i tylko anioł nie całkiem upadły
posypał w szafie talkiem i poszedł
w diabły