Jedna historia... Na ten sam...
Zasypiam... Oczekuję znów chwili gdy Cie
dotknę.
Oddam kolejny kawałek siebie... zasnełam ,
zaraz odcknę.
Ta noc krótka, trwająca sekundę od zakrycia
i odkrycia.
Jawi się momentami, za krótka droga do
przebycia.
Rzadko, lecz czasami mam sny, uwielbiam
je.
Coś się dzieje, kocham, nienawidzę, boję
się...
Moje uczucia... ale najpiękniejsze sny z
Tobą.
Szczęśliwa, uśmiechnięta gdyż Ty moja
ostoją.
Jesteśmy razem - jak to pięknie brzmi.
Ale dlaczego... dlaczego Twe serce kpi?
Oddałam Ci więcej niz mogłam, niż
należało.
Czy to przeze mnie, serce te się
złamało.
Bo pokochałam za bardzo, za mocno.
Wołałam me serce ukryte w Tobie: chodź
stąd!
Ale ono do mnie nie powroci...
Moja dusza je nie nawroci...
Dałam za duzo siebie Tobie.
Odebrałam się samej sobie.
Serce miało sie w Tobie znów narodzić
Zostało pół, reszta zaczęła z Tobą
odchodzić...
Drugi raz sie nie dam, nie dam nic z
siebie!
Wiesz jak on mnie zranił? Nie... Tego nikt
nie wie.
Ma żarówka se przepaliła, ale nie chce
nowej.
Podajesz mi ją... Chyba nie chce Twojej.
Bo tamten też ją dawał i przepalił za
szybko.
Płakałam, tęskniłam... Wiesz jak było mi
przykro?
Lecz by coś widzieć potrzebna jest światło,
jasność.
Co bedzie gdy nagle krzyknę: Zgaś ją!
I nie będę chciała widzieć Twoich wad,
Gdy poczuję Twych słodkich ust smak.
Co będzie gdy to Ty zgasisz je
niepostrzeżenie?
Ukryjesz mnie cała i kawałek siebie...
Zabierzesz moje małe kocham,
jak złodziej. Powiesz: Ja je schowam.
Nie zorientuje sie w ogóle, zabierzesz
mnie.
Oddasz mnie kupcowi, zostawisz pustego
siebie.
Ale może Ty mnie naprawdę pokochasz.
Nie będziesz mojego chciał, swoje serce mi
oddasz.
I tez byś nie chciał bym Twe serce
złamała.
Pokaż mi choć odrobinę całego Ciebie.
Później Ci powiem czy oddam siebie.
Dziękuje, nie ronię więcej łez.
Dzięki Tobie życie nabrało sens.
Pokazałeś jak życie smakuje.
Za to Ci teraz mą duszę pokazuję.
Poznajemy się jak malutkie dzieci.
Ogrzejemy się także w śnieżnej zamieci.
Wiem, nie bedzie to trwało wiecznie.
Ale przy Tobie czuję się bardzo
bezpiecznie.
Nie wiem czy życie nie przetnie naszych
dróg,
Jesli tak namiesza nam tylko Bóg,
Ale skoro on tak zrobić ma,
Na razie Cie kocham, nie mowie papa
Nasza miłość nie zna granic,
Nie chcę tą chorobą Go tak ranić.
Lecz ona zabija mnie cała.
Jakąś cześć duszy już mam obumarłą.
I widzę , zabijając mnie zbija Jego,
Moja jedyna miłość, ukochanego.
Czasem mam wszystkiego dość.
Pytam: Po co mi ta miłość?!
Bez niej byłoby łatwiej odejść,
Lecz nie wiem jak chorobę podejść,
By ja zwalczyć, skasować.
Ilę mogę tak główkować?
Ale mój miły mnie nigdy nie zostawi,
Nawet gdy lek omami,
Będzie szeptał piękne słowa,
Aż przestanie boleć głowa.
Bo On jedynym lekarstwem jest.
Z nim chcę doczekać życia kres.
Jedyną nadzieja mojego świata,
Tylko On Boga na kolanach błaga.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.