Jedna ona
Zgnita jesień, bez poczucia humoru,
wypina się, wiesz czym.
klangorem krzyczą, wynosimy się,
cóż nam po mokradłach, które spowija
mgła.
Niebo aż czarne, ale nie od szpaków
szpaki odlecą później, gdzie wieczne
miasto,
i znowu zacznie się spektakl,
nad Koloseum, w którym gladiatorzy
umierali
Paskudna jesień, obraziła się,
pewno słońca nie da, długo jeszcze,
bez którego nie będzie kolorowych liści,
jeśli tak, nie pójdę, po złotym dywanie.
Zabrała również księżyc, bezczelnie tak,
aż pobłądzić można, nie widząc światła,
dobrze że matka, zostawiła zapalone,
przynajmniej jedna ona, o mnie pamięta.
1
Cytuj Odpowiedz
Komentarze (8)
moze się powtórzę
ale fajnie piszesz
:)
Ładnie, choć trochę pretensjonalnie o jesieni, która
podobnie jak ludzie ma swoje wady i zalety.
Autorze, mam do Ciebie jedną prośbę;
skróć spacje między wersami, jeśli nie dla siebie to
zrób to dla dobra wierszy, które wstawiasz na Beju i z
szacunku dla czytelników, którzy je czytają.
Życzę miłego dnia :)
Jesień przybiera różne barwy. Jest piękna, kolorowa,
czasami szara, smutna i ponura.
Bywa i taka kapryśna jesień. Pozdrawiam :)
Za marcepani :)
Nadąsana jesień - podoba mi się to jej
spersonifikowanie - wiersz na tak.
matki zawsze pamiętają.
Mama- najdroższe słowo świata.
Mama- najpiękniejsza Ona.
Pamięta i trwa zawsze. Gdy jest.
Ciekawy wiersz.