Jego takie sprawy
Jego twarzy rysy
w półmroku zastygłe
łagodzą moje lęki - te najdoskonalsze,
których nie tłumaczy się i nie leczy...
Jego dłoni kształty
pieszczotą gładzone
koją moje bóle - te najuciążliwsze, które
przychodzą z nikąd i zawsze chcą
zostać...
Jego pleców linia
oddechem rozgrzana
rozświetla me smutki - te podłe, podstępne,
które nie chcą płakać...
Jego "takie sprawy"
ze śmiechem zmieszane
budzą moją czujność - tę ostrą, która
szepta, że coś miłego się zdarzy...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.