Jej czarne smutne oczęta.
Siedziała, na wysokiej skale,wpatrzona w
złoto-rude słońce
z żalu chciała wyrwać, z swej piersi serce
szlochające.
Tak - jej było smutno, tak bardzo
tęskniła
bo jej wielka miłość właśnie się
skończyła.
Skończyła się natychmiast, bez żadnej
przyczyny.
A ona pomyślała ,że było to z jej winy.
Coś może przeoczyła?!, coś może źle
zrobiła?!,
że serce jej wybranka tak mocno
zniechęciła.
Jej czarne smutne oczęta, łzami zalewane
tracą blask, smutnieją bo są już
niekochane.
Ten ważny i kochany, przekreślił wszystkie
plany,
jest w siebie zapatrzony,bo nie chce mieć
już żony.
Teraz, łzy się leją z czarnych oczu, tej
pięknej dziewczyny.
A on nie pomyśli ,że to jest z jego
winy.
Bo taki zatwardziały,pokreślił te jej
plany,
w życiu jej namieszał i z błotem wszystko
zmieszał.
Teraz mocno myśli czy jej się dzisiaj
przyśni,
po tym, co dziś powiedział nie będzie tego
wiedział...
mojemu kochanemu niedoczekanemu aniołkowi.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.