Jej oczy
Dwa blekity zmacone
szarych dni codziennoscia
na koncowkach rzes tylko
utkany smutek blyszczy
patrza co wieczor w gwiazdy
i tak im zazdroszcza
ze ich blasku nikt nigdy nie zniszczy
zimne obojetne
pozbawione radosci
wyblakle spojrzenie
od nadmiaru goryczy
zaciniete powieki
jak piesci ze zlosci
zeby nikt nie widzial
ze dusza we nich krzyczy
dwa blekity dwie krople
w oceanie nieba
wiedza ze prawdw mozna
znalezc tylko w lustrze
tak niewiele pragna
tak niewiele im trrzeba
bo miejsce na twoj obraz w nich
dawno juz puste
kiedys rozmarzone
i otwarte dla swiata
dzis bardziej podobne
tym co umieraja
zamknac je na zawsze
nic niewielka strata
w te noc zobaczylam
jak gwiazdy spadaja
Komentarze (2)
Sliczny wiersz
dobranoc