Jej ogród
Przyrosłem do ławki w
Jej publicznym ogrodzie rzeczywistości
Karmiony okruchami uczuć
Jak gołębie czekam na więcej…
Przyrosłem i wstać nie mogę
Bo zbyt pięknie w tym ogrodzie
Pan za życia mi jeszcze raj pokazał
Wiercę się ale wstać nie mogę
Obok mnie kwiat róży
Który kolorem jej ust mąci me spojrzenie
Wiercę się ale wstać nie mogę
Bo serce me bursztynowe na
Dłoni jej powabu złożyłem
I złamane zostało
Staram się wstać ale nie mogę
Jej ciepłem, smakiem, zapachem
wiatr co rano
moja twarz i zmysły pieści
Staram się wstać ale nie mogę
Ciężarem jej łez przygnieciony
Podniosłem się
ale ruszyć się stąd nie mogę
Gdyż ona nadzieją
w mej duszy na lepsze jutro zalega.
Podniosłem się
ale ruszyć się stąd nie mogę
Gdyż marzeniem naszych wspólnych dłoni
sparaliżowany trwam
Idę, lecz odwracam się nerwowo
Zerkając czy niczego nie zostawiłem
Niestety….
….zostawiłem siebie na ławce w jej
Publicznym ogrodzie rzeczywistości
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.