Jesień
Zwiędłym duszom
Upadł na ziemię mały liść niewinny,
Tak smutny, szary, zimny.
Spadł na ziemię zbyt wcześnie, zbyt
mały,
Nie zrzucił nikomu cienia, w dzień upalny,
nie zebrał pochwały.
Nie poczuł szumu wiatru słodkiego,
Nie doznał dnia w promieniach słońca
radosnego.
Tkwił wciąż w cieniu gałęzi, innych
liści,
Czekając wciąż z wiarą, iż jego sen się
ziści.
Liść nie pragnął wielkich rzeczy
dokonać.
Marzył jedynie, aby swój lęk pokonać.
Liść bał się śmierci, która go czekała,
Bał się ciemności, która tylko lęk
dawała.
Lecz najbardziej chyba bał się
samotności,
Która nawet liściu odbiera chwile
radości.
Bał się zniewolenia nieszczęśliwej
miłości,
Która liściu odebrała chwile szczęśliwej
wolności.
Liść umarł - nie żyje.
Wciąż czeka na miłość i liczy, gdy jego
godzina wybije.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.