Jesienna pani
Idzie polami wystrojona w miedzianą
sukienkę
Z bagażem tym samym od lat zawieszonym
przez rękę
Całunem tiulowym pokrywa lasy i
wrzosowiska
Podstępnie roznieca przygasłe depresji
ogniska
Niesie ból rozstania po wieczność długie
wieczory
Wierszem pisane słowa przybrane w szare
kolory
Wymowne milczenie martwe w monitor
patrzenie
Obficie łzami kraszone ciche pacierze o
zapomnienie
Brzemiennymi od deszczu kołysze chmurami
Wiatrem targa ostatnie kłosy płaczce
sierocymi łzami
Natarczywymi czarnymi myślami jak stadem
głodnych wron
Atakuje bezlitośnie wróżąc im z suchych
liści pewny zgon
Raz rzuca kłody pod nogi raz ściele dywan
złoty
Podaje wrzosu bukiet związany sznurem
plecionym z tęsknoty
A kiedy jesteś samotny niechciany nie
kochany
Udaje że nie widzi odwraca twarz do ściany
Komentarze (2)
troche niewygodnie się to czyta. A puenta jakaś taka
nei bardzo. Ale widać że jest dobre wykonanie!
Piranio drapieżna potrafisz też ślicznie -
rozpisać się bardzo lirycznie,najbardziej dwa
ostatnie wersy mnie ujęły!