Jesienny promyk
W samym środku jesieni , lata szczodry
zapach.
Na oziminie wschodzącej, w owoców
smakach
słońca promień zmęczony swój autograf
składa.
Bez pożegnania tak odejść? To wprost nie
wypada!
On jeszcze by tak z wiatrem popędził nad
stawy…
Odbijał w mętnym lustrze czapli cień
koślawy.
Świeżą zielenią pieścił oczy i drzewa.
Na ławce przy brzegu zakochanych
ogrzewał…
A jesień żaru spragniona, dumna ze słoty
ptakom paszporty rozdaje i wznawia
odloty.
Potem z wiatrem pod rękę zachwycona goni
aby klonom brzuchatym czupryny ogolić.
Do promienia rzekła „ ty też mi się
przydasz.
Dziś ucztę wydaję, nie zapomnij o
grzybach!
I salę balową proszę pięknie wyzłocić!
Stoły niech całe będą w ażurach
paproci”
Dla słabego promyka dała zadań tyle!
Po południu zmęczony zdrzemnął się na
chwilę.
Przypaliła się uczta… To się czasem
zdarza.
Wykipiało złoto - cały świat
poszarzał…
Komentarze (2)
Ten jesienny promyk, gdy przygrzeje, całkiem jest
milusi i ciepły. Tylko jakoś tak już nie tyle sił w
nim ile by chciał. :)
Piękna bajka o promyku co czekał i smutek w wierszu a
może jeszcze zalśni bo trzeba wyzłocić liście zieleń
zamienić w czerwień i szarość zniknie Podoba mi się
bardzo wiersz bo świetnie napisany i klimat uczuć w
nim a więc żyje jak przyroda pięknie opisana Dobre
pióro na tak!