Jest dotyk...
Jest dotyk taki, który mnie zniewala
Wśród żaru ciał wzrasta świetlistej osnowy
Unosi na wysokość nieba niczym fala
I ziemskimi nie można opisać go słowy
Rodzi się subtelnie, lekko, ciepłym
dreszczem
By po chwili milczącej skrzydła swe
rozwinąć
Opada na taflę skóry srebrnodźwiękim
deszczem
A lśnieniem swym zdoła każdy nerw opłynąć
Porywem wkrótce się staje, wciąż bardziej
zuchwała
Siła, która kusi i ciągnie w objęcia
rozkoszy
Gwiazd gromady jaśnieją w mapie mego ciała
Gdy ona mnie w wszechświat bezkresny
przenosi
I widać tylko w błękitnym przezroczu
Jak namiętność odurza i na wskroś przenika
Odbija się w kosmosie półprzymkniętych oczu
Dotyk, co rzeczywistość przede mną zamyka
I świat cały na moment w jego głębi tonie
Nie czuć już nic więcej oprócz słodkiej
mocy
-Niezapomniana ona gdy raz zmysły owionie
Budzi we mnie tęsknoty każdej pustej
nocy...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.