jest jak jest czyli ***
Teatrzyk „Kaprawe Oczko” przedstawia
sztukę
w niepełnych trzech aktach pod roboczym
tytułem:
„Co wolno wojewodzie to podobno ni chu
chu”.
Występują:
1. Matka Narolkach
2, zwykły Pan Obywatel, w skrócie zPO
3. Pin Okyo, mesjasz, który z japońską
precyzją wycina z narodu minimum 1500
VAT,
4. Terr Lecki (Terr bo ma wory wielkie jak
ziemia, Lecki bo się dość lekko skleja)
5. Lichotka, którą fryzjer i okulista tak
oszukują, że jej się „c” z „t” pomyliło.
AKT I (najbardziej niepełny):
Przy stole siedzi matka Narolkach, Pin Okyo
struga kolejnego wariata, Terr Lecki coś
tam sobie w kącie skleja, a Lichotka przed
lustrem ćwiczy gesty na wypadek głosowania.
W tle słychać „ The Show Must Go On”.
Do nie pokoju wchodzi zapłakany zPO.
zPO:
Ach jak bardzo chory ten kraj
rak mu toczy mózg i wątrobę,
teraz zachorzałem i ja
na uleczalną chorobę
A więc grosza trzeba dziś dać
doktorowi eNeFZetowi
abym szybko na nogi wstał
no i resztę przy tym uzdrowił
Nastaje niezręczna cisza, Pin Okyo przerywa
kopanie dołków, Terr Lecki wybałusza oczy
na tyle na ile to możliwe, Matka Narolkach
wbija szydło w stół, a Lichotka wytrzepuje
rzęsy waląc głową w pustkę.
AKT II
Wszyscy obecni siedzą w ławach przy, nomen
omen, żadnym stole.
ZPO:
ach pomocy, proszę pomocy!
Pin Okyo(przecierając drugie oczy):
Ja w młodości dołków kopacz
i podpalacz każdej nysy
chciałbym tylko skromnie dodać,
że ładniejszy będziesz łysy
A poza tym mamy Kurkę
trzeba ją dokarmiać raczej
niechaj Ziemcem i Ogórkiem
narodowi pięknie gdacze!
Matka Narolkach (trochę jęczy trochę
płacze):
Ja bym dała dwa melony,
społeczeństwo ma być zdrowe!
Z tego trochę na zielonych
no a resztę na odnowę
albo choć na retusz mały,
żeby gały nie widziały
jak nam pały posiwiały...
Terr Lecki (nadymając się jak buchaj)
Jej nie słuchaj, jej nie słuchaj!
Lichotka (przeczesując palcem włosy)
Jest nas więcej, jest nas więcej!
Oto wynik, bardzo proszę:
w głosowaniu na dwie ręce,
w zawierzeniu łasce bożej
przekażemy Kurce kasę
a dla chorych mamy palec,
bo co wasze to i nasze
a co nasze – wasze wcale!
KLOPS... znaczy KLAPS
AKT III
Do nie pokoju tragarze wnoszą telewizory:
pierwszy, drugi i trzeci regionalny oraz
cztery radia z których wyrwano niepotrzebne
tranzystory. Zwykły (już nie Pan) Obywatel
trzyma za kości śródręcza Kostuchę (ze
strachu niewymienioną w osobach, a przecież
i tak wszyscy wiedzą, że przylezie). Reszta
jak w akcie pierwszym, tylko Matka
Narolkach pudruje nagminnie występujące
piegi. W tle piosenka Zenka:” Życie to są
chwile”
KONIEC
W didaskaliach akt zgonu zwykłego
Obywatela, który wypisał doktor marszałek
Kar Czewski ( imię wybrane z uwagi na
oczekiwania):
„Obywatel, proszę państwa,
umarł nie z przyczyny draństwa,
ani też przez pana Zenka
bo to ładna jest piosenka”
Komentarze (9)
Haha, boki zrywać, płakać ze śmiechu i sztukę
wystawiać. W rzeczywistości zaś raczej tylko płakać...
Pozdrawiam :)
Ja bym proponowała aby Pan poeta zastanowił się nad
dalszą karierą. Bo cała Polska w tych czasach teatrem
stoi...
Ja widziałabym go jako autora sztuk teatralnych,
takich "z pazurem"... :)
Podpisuję się pod komentarzem Krzemani.
:))
Pozdrawiam.
Czytałam z uśmiechem od ucha do ucha :))
Niesamowicie inteligentnie podana satyra.
Majstersztyk normalnie.
Nie lubię polityki, ale ten teatrzyk to dla mnie
mistrzostwo.
Relacja na żywo, z debaty nad uchwałą
budżetową na bieżący rok.
Końcówka drugiego aktu bardzo wymowna.
Kurka zasilona kas(z)ą, będzie gdakać nam w
dwójnasób:(
Miłego wieczoru:)
Ciekawy tekst
Pozdrawiam :)
Kurcze to jest rozbrajające
I nawiązania do autentycznych postaci w nazwie wow.
Znakomity.
Idealny dla Teatrzyku "Zielona Gęś" KIG-a.
Chapeau bas, Autorze!
http://galczynski.kulturalna.com/a-6807.html