Jest jakieś oczekiwanie
Nie usnąłem. Istnieję w półśnie, w
półsennym widzeniu.
Przyszedłem tutaj ni stąd, ni stamtąd,
z czasu, który biegnie zawsze po
przekątni.
Jest tło krajobrazu,
zamglone światłocienie.
Nie stoję w miejscu, ale też nie idę,
raczej przepływam, przenikam przezroczyste
struktury – lekki, jak na próbie
wniebowzięcia.
Coś się zaczyna wyłaniać.
Wyostrzają się kontury przedmiotów.
Umarłem?
Urodziłem się na nowo?
Dopada mnie woń jaśminu zbłąkana wśród
lata,
co miesza się w rozchwianych kłosach z
zapachem przyszłego chleba.
Pszczoły w jaskrach,
ptaki szybujące w niebie.
W głębokim błękicie przeobraża się samotna
chmura,
która musi mieć w sobie tę przewrotną
świadomość, ażeby móc wciąż igrać
z pomarańczową plamą słońca.
Otwiera się nowy horyzont. Migoczą
prześwity w gałęziach
i spadają świetliście na gładką
powierzchnię kamienia.
Cień się wydłuża przy krawędzi lasu, roją
się komary w pobliskim bagnie.
Chyba za daleko uszedłem w mech i
paprocie,
ponieważ coraz bardziej doskwiera mi
duszność i wilgoć,
mrok i samotność kształtu.
Parują nieruchome liście, spróchniałe od
spodu korzenie, jakby w oczekiwaniu na
kogoś
lub na coś.
Wieczór nadchodzi.
(Włodzimierz Zastawniak)
https://www.youtube.com/watch?v=4yC9Iw1VLXE
Komentarze (3)
W przecudowną podróż, w całość natury mnie
zabrała/e/ś, ech, rozmarzyłem się. Bardzo ładny
refleksyjny wiersz☺
jak zwykle zabierasz w podroż
jak zwykle z zainteresowaniem przesledzilam -
pozdrawiam