Jest Łapa, jest impreza!
Dla wszystkich śledzących nasze wyprawy ;)
Zacznę prosto lecz skręcę ostro,
przejdę do sprawy,
by zrozumieć centrum sprawy.
Łapa jest fajna i każdy to wie,
a jak ktoś myśli inaczej to sama go
złapie.
Marokański Agadir, jesień w pełni, ale tu
się można opalać. Oktawia się zgłasza i to
ja będę relacjonowała dzisiejszą
opowieść.
Wspólnie z Aśką przygotowujemy wielką
salę w pałacu tutejszego maharadży, który
zgodził się nam ją udostępnić aby odprawić
urodziny Tomka Sarevoka, niestety musimy je
odprawić dzień wcześniej bo tego dnia
akurat będzie przyjmował jakąś zagraniczną
delegację z Egiptu czy skądś tam... W
każdym razie przyjadą do niego jakieś araby
czy turasy, mniejsza z tym.
Goście się już zaczęli zjeżdżać,
przylecieli z polski wujek Sarevoka z jego
dziadkiem i kilkoma znajomymi, mówiąc
kilkoma mam namyśli kilka setek, poza tym
sprosiliśmy tu pół Agadiru, drugie pół samo
się wprosi. Przyjechała też delegacja z
wioski Iri z piękną córką wodza na czele,
którą Tomek kiedyś ocalił. Dotarli też
przedstawiciele parku jeziora Volta, oraz
władze parku Serengeti z południa
kontynentu. Naprawdę nie sądziłam, że Tomek
jest aż tak popularny. Najbardziej spodobał
mi się jego wujek, taki gość, a jego
dziadek ma najlepsze poczucie humoru na
świecie. Bym zapomniała, dosłownie w
ostatniej chwili dotarł szwagier Tomka
Kuba, niestety jego siostra nie mogła
przylecieć, musiała zająć się dziećmi, a
rodzice mieli lokal i oni musieli się zająć
interesem. Ciocia Tomka opiekowała się jego
babcią która zachorowała ciężko.
Kiedy już wszystko było gotowe przed
pałacem jakiś szaleniec z oklejonym dookoła
siebie wybuchowym materiałem wpadł przed
plac gdzie stała limuzyna premiera Nigerii
i się wysadził robiąc wielkie boom.
Chwilę po tym kiedy pył opadł zjawili się
nieproszeni goście w turbanach z Ckm-mi z
symbolem Z na rękawach i turbanach, które
wyglądały jak hełmofony z tandetnej
operetki.
– No tak – powiedziałam ostro do Aśki. –
Brakowało nam tutaj tylko gromadki z
wesołego oddziału Zenobiusza taliba! –
Szkoda, że nie ma tu Łapy. Ale jakbyśmy ją
zabrały to całą niespodziankę szlak by
trafił. Dosłownie za godzinkę ma się
rozpocząć zabawa, a te zbiry wszystko
niszczą.
– Oktawio na co jeszcze czekamy, weź
Magdę, która pilnowała wejścia do sali i
załatwmy świrów. Musimy się wyrobić do
przyjazdu szefa...
I w tym momencie terroryści jeden po
drugim padali skoszeni jak by po nich
przejechała kosiarka, a na radiowozie
stanęła przystojna postać w kapeluszu i
tunice łowcy skarbów z łukiem gotowym do
strzału. Cały plac rozbrzmiał rykiem
jaguara! W górze latały wyrzucone
odgryzione klejnoty terrorystów. Zenobiusz
oczywiście dał dyla
– Jest Łapa, jest zabawa! – zakrzyknął
Sarevok.
I ruszył do pakunku pozostawionego przez
dowódcę talibów, który uciekał. Pakunek
była zapakowany w papier z trupimi czachami
jak prezent, urocze.
Tomek przykucnął przy nim wyciągnął
scyzoryk, naciął lekko, tak aby wypadł
licznik czasowy pokazujący dziesięć sekund
do eksplozji.
– Spoko, mam doświadczenie – uspokoił
szef przerażonych gości.
Następnie zaczął coś przeliczać i jednym
płynnym ruchem rozbroił bombę. Zauważyłam
mimo to krople potu na jego czole. Kto by
się nie bał?
Goście rzucili się na Tomka składając mu
życzenia i ściskając, aż mnie trzepało na
widok jak każda koleżanka go całuje, ale
taki dzień to niech nasz bohater się czuje
jak Rockefeller.
Nawet dzielna jaguarzyca Łapa była
rozchwytywana na wszystkie strony i
głaskana do upadłego. Po tym wszystkim
zaczęła się zabawa, najpierw wszyscy
zaśpiewali tradycyjne sto lat, o dziwo po
polsku nawet zagraniczni goście nie
kaleczyli słów, byłam pod wrażeniem.
Jak mrugnięciem oka, świat się zmienił.
Byłem w samochodzie marki Opel. Z tylnego
siedzenia zaszczekała wesoło Tequila,a obok
siedział trzymając za kierownicę wujek
Stefan w zielonej koszuli z rozpiętymi
dwoma guzikami pod szyją. Wujek zachichotał
i dał mi sygnał bym opowiadał. Wiedział co
się stało, dlatego nie budził mnie z
transu. Staliśmy w długim korku na ulicy
Katowickiej. Gdy skończyłem opowiadać wujek
skomentował:
– I cała niespodzianka poszła w diabły...
– zrobił pauzę po czym zarechotał
dobrotliwie widząc moją minę. – Żartowałem,
zobaczysz będzie taka zabawa, że klękajcie
narody!
Zapisałem tę historię w internecie i
pozostało czekanie kiedy mnie następna
przygoda zastanie.
All rights to the stories are reserved !
Pozdrawiamy wszystkich serdecznie Tomek,
aniołki i Łapa spółka S.O.S.
Nigdy nie rezygnuj z marzeń, bo to, że coś
nie dzieje się teraz wcale nie znaczy, że
już nie nastąpi wcale.
Bo moc wyobraźni to dopiero wielki dar,
wystarczy, że jej zaufasz, a pozbędziesz
się z życia mar.
TOMEK
Dziękuję za wszystko ;) pozdrawiam najserdeczniej ;)
Komentarze (23)
Urodziny świętowane z pompą :)
Witaj Tomku:)
Jak zawsze niesamowite przygody Łapy potrafią
rozbudzić w nas marzenia:)
Pozdrawiam:)
Tomku jak wiesz Ty i Łapa stanowicie jedno?
Każda historia, która opisujesz jest bardzo ciekawa,
ponieważ jesteście Wy, czyli Ty i Łapa;)
Pozdrawiam jak zawsze serdecznie i z uśmiechem, Ola:)
Ale fajna przygoda, masz fantazję. 100 lat TOMKU-:)
Pozdrawiam
Pierwszy raz czytam Twoją twórczość .
Jest bardzo pomysłowa i ciekawie piszesz. Podoba mi
się .
Pozdrawiam serdecznie.
A u Tomka jak zwykle bombowa, wybuchowa impreza ;)
Pozdrawiam z uśmiechem :)
Gratuluję Tomku nie rozstawaj się z Łapą Wszystkiego
najlepszego pozdrawiam
"Coś, co nie dzieje się teraz wcale nie oznacza, że
kiedyś może się wydarzyć" dlatego też, idąc w ślady
autora ciekawych przygód, póki co, nie rezygnuję ze
swoich marzeń.
Z uśmiechem pozdrawiam i zasłużony plusik zostawiam :)
Zgadzam się, nasze marzenia kreują rzeczywistość ツ
Historia nie z tej ziemi, przeczytałam z
zaciekawieniem ツ
Sto lat Tomku. A Zenobiuszowi niech Łapa odgryzie jak
najszybciej klejnoty. :)
świetnie opisane kolejne przygody - podziwiam Twoją
wyobraźnię:-)
pozdrawiam
I kolejny fajny odcinek pełen niesamowitych przygód...
Pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąd dalszy :)
Dziękuję za kolejną przygodę.
Miło było się rozmarzyć:)
Pozdrawiam.
Marek
Masz niesamowitą wyobraźnię.
Sto lat Tomku!
gratuluje wyobraźni