Jestem twą raną, przyjacielu...
wybacz mi brawurowe salto
jestem twą raną przyjacielu
który chciałeś się uczyć ode mnie
co się nie zabliźni
będzie żyć w trwodze
świat zalewa robactwo
przepraszam że z oczu moich
wyczytałeś imię swej porażki
że z nasion diabelskich urosły kaczeńce
dam za nas na msze
i będą prosić fanatycy
o niebo dla grzeszników
nie wszystkich można kochać
słodycz mizernym jest orężem
nie można pokochać wszystkich
kogoś trzeba nienawidzić
moja podróż zamorska
na rozciągniętych zasadach
to nie ucieczka z placu broni
ale chwilowa apostazja
jestem twa raną, przyjacielu
ale nie licz, że się zlinczuje
żal mi żeś smutny,
ale cóż dodać mam w słabości
zapraszam cię na Golgotę
Komentarze (2)
:) kiedyś ktoś skomentował mój wiersz tak: " Debiutant
na beju, a w rzeczywistości doświadczony poeta". Wcale
się tak nie czułem i nie czuję, ale teraz dołączam się
do tych słów i kieruję je do Ciebie!
trudny wiersz, mocny, w swym przesłaniu i niełatwy w
rozumowaniu.