Jesteś ohydna
Dla najohydniejszej istoty na ziemii
Jesteś ohydna
Kiedy mnie ranisz
Twój wzrok ciągle mego unika
I głupia jesteś
Bo kiedy pragniesz
Pragnisz nie tego człowieka
Ządasz od losu,tak jak Justyna
Natka czy jakaś Monika
Kierowcy z domem, ale bez dzieci
Lecz za to z bagazem życia
Nie cierpie Ciebie
Kiedy mi kradniesz
Sny w Orfeusza ramionach
Bo zamiast pospać
Całą noc myślę
Jak tu przy Tobie nie skonać
Ah,bądź przeklęta!
To duża męka
Być obok ciebie na świecie
Lecz każdą mękę przetrzymać warto
By Twoje móc zebrać kwiecie
Co z Tobą zrobić?
Jak tę nienawiść
Przemienić ze spichżu w złoto?
Czy kiedy znowu Ciebie zobaczę
Zostanę wrzucony w błoto?
Nie lubię Ciebie
O Ty ohydna
Bóg by nie przyznał mi racji
Lecz wierzę mocno, że miłość jedna
Lepsza jest od stu sympatii
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.