Już nigdy
Znów przyszedł w tamto miejsce, z bukietem
róż w ręku,
Z uśmiechem na twarzy i niespodzianką
maleńką,
W kieszonce pod sercem pudełko czerwone
chował,
A w nim całą miłość, ich życie od nowa.
Nie myślał co będzie złotym parkiem
krocząc,
Kierował go umysł do ławki pod brzozą,
Do miejsca, gdzie po raz ostatni, ze
szczęściem się żegnał,
Gdzie dzielił uczucie i mnogość chwil
piękna.
Nie czekał tam długo, bo nie miał na
kogo,
Na ziemię spadł bukiet, stanęła łza w
oku,
Na ławce leżała od godzin samotnie
Koperta... A w niej... Zupełnie
odwrotnie...
Osunął się gładko na ławce nieszczęsnej,
Co było w kopercie, nie chciał widziec
więcej,
Nie dowie się Ona, z czym przyszedł
Jedyny,
Co dać chciał w podzięce, za to, co
przeżyli.
...
Nie ruszył się z parku, nie ruszy się
nigdy,
Znaleźli go rano pod brzozą, w dzień
zwykły,
Splamiony czerwienią, z otworem na
ręku...
Nie powie już kocham... Nie będzie czuł
lęku...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.