Kac
Dla tych wszystkich co niekoniecznie obudzili sie trzeźwi.....
Nie wiesz,gdzie jesteś?W jakim łóżku się
budzisz?
Pokój jest ci obcy?Cztery kąty nie te?
Otwierasz szerzej oczy,ale coraz gorzej
widzisz?
I tylko myśl chodzi jedna-na wodę
ochotę?
Pijesz szybkimi łykami i myślisz o
wstaniu...
Zerkasz na zegarek-grubo po południu...
W głowie coś ci świta...jakieś ostre
chlanie...
Wkładasz obce ubranie,spocone i
brudne...
Robisz pierwszy krok jak ten na
księżycu,
Trochę mniej chwalebny,ale duma
rozpiera,
Żeś wreszcie w pionie!A nie w poziomym
byciu...
Wreszcie nowe doznanie-głowa się
otwiera...
To jest twój pokój i twe cztery kąty,
Ubranie też twoje tylko obco zmięte.
Nie było ostrego chlania,a tylko własne
afronty.
Jedynie wielkie urojenie i myśli
pogięte.
Niewiele więc myśląc nad sobą samym,
Czy w swoje,czy w obce łachy ubranym,
Czy z kimś,czy sam ostro zachlanym...
Nakładasz kurtkę,wychodzisz na spacer,
I rzygasz tym wszystkim-samotnym kacem.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.