Kaleka
Nogi w groteskę skręcone
nie poniosą go
bez pomocy kuli.
Kula stuka o posadzkę,
schody, chodnik,
z drogi – idzie kaleka,
stuka kula kaleki.
Dłonie wykręcone -
polskie wierzby
sterczące cicho
po obydwu jego stronach
okaleczone zbędnym pragnieniem
by chwycić, dotknąć, uszczypnąć,
poczuć silny uścisk dłoni,
przez którą nie przemawia
upokarzający głos litości.
Siada w miejscu publicznym,
siada, bo czasem musi usiąść
w takim miejscu,
a wtedy tuziny zdrowych oczu
z chorą fascynacją go dotykają.
Jak bolesna jest myśl,
że on też chce kochać,
pożądać, być
dla kogoś przyjacielem,
jak żenujące jest
prawdopodobieństwo,
że on też czasem marzy
o słodkim dotyku kobiety
pieszczącym jego genitalia.
Jak niestosowna jest ta wizja.
Nie, lepiej nie widzieć w kalece
Człowieka.
Komentarze (2)
Bardzio ładny i prawdziwy wiersz .Nie zgadzam się
jedynie z klimatem - na pewno nie jest obojętny...
kalectwo ciała to tylko los przypadek bo kalectwem
właściwym najgorszym jest brak człowieczeństwa Dobry
wiersz wartościowy