Kalosze ( niedobrana para)
Dopełnij się czaro goryczy i wylej
Jak rzeka w powodzi wylewa z koryta
A potem niech słońce przygrzeje choć chwilę
I życie niech ruszy niech ruszy z kopyta
Niech urwie się guzik ktoś potem
przyszyje
Nieczęsto dwa razy to samo się zdarza
Gdy kiedyś ktoś o mnie on umarł nie żyje
Na drodze nicości na progu cmentarza
I gwiazda też spadnie i ręce opadną
Jak zawsze gdy tylko poniosę porażkę
Gdy zgasną kolory i wszystko na czarno
A szczęście oglądam z daleka jak ważkę
Odjechał autobus i tramwaj się spóźnił
Zostałem zupełnie tu sam na przystanku
Tak ciężko od cienia mnie teraz odróżnić
Od pary kaloszy od dwojga kochanków.
Gregorek, 11.9.20
Komentarze (9)
Zatrzymał na chwilę choć więcej w nim impresji niż
faktów to mogę powiedzieć że podobał się. Pozdrawiam z
plusem:))
Smutkiem przejmuje ten piękny wiersz.
Dobrego dnia.
Się podoba.
Napisałabym raczej /nieczęsto/
Pozdrawiam
Podoba mi się, aczkolwiek dobre rymy przeplatają się z
częstochowskimi.
Ten wiersz jest niesamowity.
Po prostu.
Poeta. No po prostu Poeta. Przeczytałem i serce
podrosło.
gorzka ta melancholia
Samotność i melancholia są nierozłączne jak bliźnięta
sjamskie gdy jedno doskwiera drugie dokłada swoją
zgryzotę... Świetny wiersz, pozdrawiam serdecznie
Piękny wiersz. Podoba mi się tytuł i szczególnie
ostatnia strofa. Pozdrawiam serdecznie.