Kałuże
Chciałby w nie stąpnąć, a jednak się
waha.
Obawia zdarzeń spod powierzchni lustra,
tego, że butem zza pamięci pustej
ugrzęźnie głębiej, chociaż tęskni
trochę.
Zmarszczki i liście opadłe na tonie.
Niewielkie morza na znanych chodnikach.
Wciąż dychotomia i ciągle ucieka.
A więc omija z parasolem w dłoni.
Kiedyś w rozbryzgach, waląc bosą stopą.
Figlarnie w tańcu deszczowej piosenki.
Kroplom i chwilom nakłaniał się wdzięcznie.
Teraz ze strachem. Zaboli, że kochał.
Te dwie bliźniacze, biodra i... eech
usta.
Kaloszem ledwie musnął oceany.
Śpiewy syrenie, cuda nienazwane.
Zgłuszone liśćmi i pamięcią pustą.
Komentarze (8)
Pozdrawiam poetę Jerzego. :)
Życzę udanego weekendu.
W zależności od tego, czy miłość jest spełniona czy
nie, zupełnie inaczej odbiera się świat.
Znakomity wiersz.
Tego wersu z dychotomią nie zrozumiałem. Czy może
chodzi tu o rozłączenie się peela z wybranką serca?
Pozdrawiam serdecznie. :)
Samotność tez skłania ludzi do pisania niezwykłych
wierszy :) Pozdrawiam serdecznie +++
strach przed cierpieniem, przed zmięciem idealnego
wizerunku, przed zabłoceniem tego co wypielęgnowane,
przed życiem... można przejść suchą stopą, prosto w
niebyt
Zmieniają się okoliczności.
Możemy za nimi iść lub się na nie złościć...
Pozdrawiam :)
Odbieram wiersz jako przemijanie - bardzo dobrze
strukturalnie poprowadzony. Pozdrawiam
Bardzo ciekawy obraz. Różnie można interpretować tę
obawę przed wdepnięciem w kałużę. Miłego dnia:)
Taplanie w kałużach, symboliczna beztroska... i
wspomnienie innych uciech... podoba mi się ten
melancholijny wiesz.