Kąpiel
Siedząc w wannie, marzę sobie,
a marzenia me o Tobie
kolorowe są jak słońce -
mógłbym marzyć tak bez końca!
Ciepło budzi mnie do życia,
lecz nim wezmę się do mycia,
inna czynność będzie pierwsza;
nie poskąpię na to wiersza.
Miękko się zanurzam w wodzie,
chcąc nie myśleć o tym głodzie,
który dwojgu nam doskwiera
i boleśnie ciała zżera.
Dłonie lekko w pianę wchodzą,
aż po ciele się rozchodzą
dziwne dreszcze, niby fala,
co powoli mnie zniewala.
Zapominam o przestrodze,
dłoń ma ssuwa się po nodze,
lecz ma wyobraźnia czuwa -
po Twej nodze dłoń się ssuwa.
Lecz to wszakże nie jest koniec,
między uda dłoń ma goni,
woda wrze niczym w ukropie;
dłoń ma na właściwym tropie.
Para me ramiona pieści,
coraz chętniej palce mieści
głębia między kolanami;
drapię skórę paznokciami...
Woda z potem już się miesza,
tętno gwałtownie przyśpiesza,
wanna kipi dookoła,
skóra płonie - Ciebie woła!
Fala falę w ogień zmienia,
woda płonie z podniecenia,
pożar już ogarnął całe
moje ciało oszalałe.
Wyobrażam sobie właśnie,
że na Tobie też nie gaśnie
ogień, co wulkany budzi,
żądzą zwany też u ludzi.
Miast w swej wannie się zanurzać,
pragnę się w płomieniach nurzać,
co spowiły Twoje ciało -
chcę, by z moim się spalało!
Już nie myślę o kąpieli,
pragnę tylko, byśmy drżeli
zanurzeni w sobie wzajem,
w jednej chwili... jednym ciałem...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.