Kara
...odroczona na pewien czas.
Gdy zabijasz milczeniem moją wiarę w
człowieka,
a znikając z mych oczu – nadzieję.
Gdy nie czuję już ciebie, moje zmysły
zamarły,
bez dotyku usycham, martwieję.
To jest to, czego zawsze się bałam,
to ten koszmar, który we mnie tkwił.
Twego głosu nie słyszę, bo zamienił się w
ciszę,
twego wzroku nie śledzę zimnego.
Bez zapachu powietrze trąci pustką
cmentarną,
więc już nie chcę dotyku trupiego.
To jest to, o czym zawsze wiedziałam,
to scenariusz, który we mnie był.
Jak mówić by słowem nie ranić
"zmarłego"?
Jak patrzeć by wzrok nie mógł wskrzesić?
Jak podejść by dystans zachować
bezpieczny
i nigdy już w myślach nie zgrzeszyć.
Tego muszę dokonać koniecznie
aby dusza nie cierpiała wiecznie.
...liczę na ułaskawienie.
Komentarze (3)
Od takiej kary to tylko sama możesz się ułaskawić.
Zresztą sama o tym wiesz, bo powiedziałaś to w
ostatnich dwu wersach.Wiersz ciekawie zbudowany.
Życie już takie jest,ale pamiętaj '' to co umiera
zmartwychwstaje''... pozdrawiam.
Taki scenariusz zycia - smutny wiersz - pozdrawiam
ciepło