KARTA CHOROBY PACJENTA
Czym ja sobie zasłużyłam
Że trzy lata po porodzie
Dopadła mnie przepuklina
Skradła się jak nocny złodziej
Za mój brzuszek mnie złapała
Wykręcała z bólu nóżki
Wszystko dobrze spamiętałam
Choć byłam wtedy maluszkiem
Latek siedem, z górki zjeżdżam
Kierownica od rowerka
W moim brzuszku się zagnieżdża
Na sygnale jedzie erka
„Pęknięta wątroba ...” –
słyszę
„... operacja w dużej sali”
Moim życiem fart kołysze
Cudem mnie uratowali
Tygodniami nas zwodzili
Mnie, mamusie i tatusia
„Czy przeżyje... -
zobaczymy”
Uff! Na szczęście jestem tutaj!
Lat trzynaście, kiedy nagle
Coś na oku mi wyrosło
Znów narkoza, znów szpitale
Życie – tylko brzmi to prosto.
Trzecie oko usunięte
Fachowo „gradówką” zwane
Lecz przeczucie me stuknięte
Mówi: „ coś się jeszcze
stanie...”
Długo czekać nie musiałam
Po trzech latach kark mnie boli
Masowałam i myślałam:
„Nikt już mnie nie będzie
kroił!”
Rezonansik, prześwietlenia
Przykrą prawdę objawiły
Torbiel mi się rozprzestrzenia
Z kręgiem się zaprzyjaźnili
Więc chirurdzy skalpel w ręce
I godzina po godzinie
Usuwają po cząsteczce
Licząc, że mnie nie zabije
No, na szczęście nie umarłam
I na wózku też nie śmigam
Nikt takiego nie ma farta
Jak Milenka nieszczęśliwa!
Dzisiaj cały dzień przydługi
Nie mam celu, by wstać rano
Bo obecnie miesiąc drugi
Leczę skręcone kolano!
jeszcze trochę, a zacznę wierzyć w pecha... :D
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.