Kat
Stoisz nad nią chcąc wymierzyć jej karę
Za co? Za to że żyje? Że ma wiarę?
Ona zawsze wierzyła w twoją zmianę
Chciała byś był jej oparciem, nie
koszmarem
Kochała cię mimo tego co czyniłeś
Wystraczy że wypiłeś i już nienawidziłeś
Biłeś, krzywdziłeś... a ona wciąż
płakała
Za twoje błędy wciąż siebie obwiniała
Czułeś się lepiej gdy leżała pobita na
ziemi?
Myślałeś że w ten sposób znikną
problemy?
Ona pamiętała łzy... wciąż nosiła blizny
Mimo krzywdy nie chciała się mścić...
nigdy!
Za dnia gdy cię nie było czuła się wolna
Żyła swoim życiem i była spokojna
W nocy wyrywana ze snu miała dość
nokautów
Marzyła o dniu bez wyzwisk i gwałtów...
Nie miała zbyt wiele marzeń... Górowało
jedno
Pragnęła odejść, wciąż myślała nad swą
śmiercią
Nie miała matki, straciłą przyjaciółkę
Bo po co żyć z kimś kto myśli nad
samobójstwem...
Nadszedł dzień, gdy znów w twarz dostała
Tym razem upadła i już nie wstała...
Jej oczka płaczące... jej rączki
krwawiące
Jak mogłeś to zrobić? Przecież byłeś jej
ojcem!
Umarła w przeświadczeniu że nie warto
żyć
Nie warto się uśmiechać,marzyć, śnić.
Mogło być inaczej... przecież piękny jest
ten świat
Zrujnował jej życie alkoholik ojciec -
Kat...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.