katedra
promienie słońca tnąc na wskroś spokojnych
świętych z witraży oblicza wyłaniają z
mroku
drobiny modlitw i kurzu
wędrujące spiralnie ku niebu
i wyznania win co bezustannie biją się o
sklepienie
barwiąc na czarno piaskowiec słowami
zgrzeszyłem ojcze
łuki żeber kończąc stuletni oddech
wydają na świat kontury wiernych
na placu przed katedrą
odbity w kałuży Chrystus ukryty
pod latarnią wsącza w nich
na powrót
ciało i krew
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.