katedra
Jakieś twarze
powykręcane
poplątane takie blade i niepewne
patrzą na mnie dziwne witraże
I piety w ekstazie zwiewne
obleczone w falujące purpury.
Udręczona Maryja unosi się
zrzucając lekko zimne marmury
Cisza zdaje się być taka pusta
pośród delikatnych żłobień
odbija się oddech sakralny
wszystko mistyczne
na żebrach drewnianych
rozpięty dzwon katedralny.
Turpistyczne
obrazy obite w złote ramki
przypominają o skończoności
Nawet krzyż ciosany
przekrzywił się ze starości.
Stoję pośrodku francuskiej katedry.
Kolorowe światło z ogromnej rozety.
leci między hebanowe ławy
rozcina lekkie przypory, nawy
Utracona forma
szpiczaste iglice wieży
leci płynąca do boga
chorałem papieży
Komentarze (1)
Troszeczkę się pogubiłam,ale klimat dobry.Pozdrawiam