Kazby ta umioł
Za łoknami sniegiym wali,
jakby włorek któś łozerwoł.
Pewnie się Pon Bucek kwoli,
bo mu grali wcioz na nerwak.
Kazdy skomloł, kaz ta zima.
Grudziyj, stycyj, - zaroz luty.
Cóz to zimy ciygiym nima,
dło nicegło dugie błóty.
Teroz włorek za włoreckiym
łozsypuje nom bez kójca.
Słowoł w śnieg małe chałpecki,
zasiok zacno skumleć – słójjjca!
Któzby ludziskom dłogłodził,
zawse ik stropiynie gniecie.
I Pon Bucek nas dobrodziej
nie umiołby zyć na świecie.
Komentarze (9)
Piękna gwara:)
Fajna ta Wasza gwara...mu poznaniaki troszkę inna
mamy...pozdrawiam serdecznie, +
P.S. Wiersz bardzo mi się podoba.
Pięknie, fakt jest taki, że po 3 zimach bez śnieżnych-
przynajmniej u mnie spadł śnieg, ale nie jakoś tak
mega dużo. Tyle, że jest biało. Miejscami przez silny
mróz z 20 cm ubitego - arktycznego:)
Bardzo fajnie gwarą!
A o to przecież w życiu chodzi,
by z tym co jest, się umieć godzić!
Pozdrawiam!
--- no tak, ludziom nigdy nie jest w sam raz... albo
za zimno, to znowu za gorąco, albo za mokro, albo za
sucho... tak już ta nasza natura ma...
--ozdrawiam :)
Ładnie, rytmicznie. Lubię. No, nie dogodzisz.
Ciekawie gwarą opisujesz julko56 zimowe anomalia.
Serdeczności.
Jėzyki i obyczaje łącżą ludzi i kraje