Z każdego bagna można znaleźć...
Szczebelek po szczeblu
skałka po skałce
wspinam się
na szczyt
wybujałych fantazji
porozrzucane poroże
obumarłych jednorożców
stanowią podporę
dla zbłąkanych
obolałych nóg
wystające kolce
zgryźliwych,
przydrożnych róż
ślinią się łakomie
na widok bosych stóp
zatapiając w nich
co kawałek
pożółknięte kły
tuląc się do skał,
odpoczywam
przed najważniejszym
etapem mej wędrówki
jeden fałszywy ruch
pozbawił złudnych nadzieji
echo poniosło
pusty śmiech
rozbawionych nagich skał...
spadając zrozumiałam
że z każdej sytuacji
jest jakieś wyjście...
jednym, zwinnym ruchem ręki
otworzyłam spadochron...:)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.