Każdemu spojrzę w oczy
Każdemu spojrzę w oczy, co się nie rozmyśli
w porę, i wyda wyrok pośpiesznie. I będę
tłumaczył uszom,
czego nie widzą usta rozbiegane. Czego nie
widzą ślepe ręce. Mimika twarzy. Powróz
utkwiony pod ramieniem. Kawałek szkła
rzucony pod nogi.
Przechodzę codziennie przez korytarz zwany
potocznie palącą potrzebą. Na ścianach
wiszą fotografie kobiet, dzieci,
korepetytorów uczących angielskiego. Psów z
zakręconym ogonem, ognisk płonących w
ramkach. Przechodzę powoli, jak piętka
chleba połknięta pochopnie bez popicia.
Potem budzę się w innych miejscach, jak
gdyby oderwany od czasu krążącego w żyłach
żebraka. I wyciągam dłoń z kapeluszem, do
którego wrzuca się to, co zbędne.
Komentarze (12)
"Przechodzę powoli, jak piętka chleba połknięta
pochopnie bez popicia" - co jeszcze można dodać po
takich słowach w tym pieknym wierszu? :)).
b. dobry, poruszający sumienie wiersz, pozdrawiam:)
Trzymasz poziom, Krzysztofe. Podobasię :)
Świetnie piszesz.
Miłego wieczoru życzę:)
Dobry wiersz!
warto było zajrzeć, refleksja co najmniej nietuzinkowa
:)
Zatrzymuje... Pozdrawiam :)
Refleksyjnie to ująłeś. Zmuszasz czytelnika do
przemyśleń. Miło było przeczytać:) Pozdrawiam:)
Głęboka, pięknie wyrażona refleksja. Czytam i
zastanawiam się. Może inne trochę fotografie a jednak
bardzo podobne. Pozdrawiam serdecznie.
Ten wers czytam bez /jak gdyby/..
jak gdyby oderwany od czasu krążącego w żyłach
żebraka
jakim kolorem ;)
Krzysztofie.El, dla takich wierszy jak Twoje warto
tutaj zaglądać :-) Jestem niezmiennie pod wrażeniem
Twojej niezwykłej wyobraźni.