Kichnięcie Boga
Gdy jeden ginie, rodzi się drugi
marni i nędzni my świata sługi
palimy ognisko naszego istnienia
niewiele mając przy tym do powiedzenia
Kichnięcie Boga może nas zmieść
lęk, katastrofa, nie ma i cześć
zbierałeś, ciułałeś, nie doczekałeś
byłeś człowiekiem więc wciąż próbowałeś
Czasy są smutne, okrutne, złe, pazerne
brnie się w technikę, siłę i chemie
nastanie chwila gdy od ropy i złota
cenniejsza będzie z butelki woda
Módlmy się rano, wieczorem, w południe
ja się nie modlę dlatego to mówię
jestem grzesznikiem bez opamiętania
kolejny dzień mi tą przepaść odsłania
Marni i nędzni my świata sługi
spłacamy naszych pokoleń długi
limit na karcie dobiega końca
oby nam nikt nie odciął słońca
Komentarze (2)
Smutny, ale wiele w nim prawdy. Wzbudza do refleksji.
Cieplutko pozdrawiam
Zbyt dużo pesymizmu .Chyba przez ten limit dobiegający
końca?Pozdrawiam optymistycznie!