Kiedy gaśnie słońce
Samotność… to moja tarcza na miłość.
Lecz jest ona kolcem cierniowym wbitym w
stopę ukojenia.
Wciąż muszę coś robić, czegoś doświadczać i
coś poznawać
Już nie dla zabicia czasu, lecz w
afektywnym morderstwie smutku
„nie pozna smaku prawdziwego życia,
kto przez tunel samotności się nie
przeczołgał”
Krzyczysz Stachuro i wielbić cię będą
wzniosłe myśli szarych dni
Bo twoja prawda to cała prawda
Lecz kolec ropieje i pozbywam się członków
jeden po drugim
Aż z czasem jestem niezdarny, niezdolny,
nieudolny by dać sobie radę
Jak ty mój przyjacielu?
Dlatego postanowiłem cię poznać i lepiej
zrozumieć, kim jesteś
Wciąż przyświeca mi blask słów szlachetnych
któreś wypowiedział
Kiedym się narodził
„cognosce te ipsum” wiec
odkrywam ciebie
Jesteśmy tacy sami, choć ty mądrzejszy,
milczący
Oboje splątani w ziemskich manewrach,
podchodach i mowie ciała
Stąpając po chodnikach, odkrywam się w
świetle ulicznych latarń
W dyspucie o sensie istnienia, właśnie z
tobą…i ze mną
I czas bym nie był sam na sam w
pertraktacjach z moim podświadomym ja
I czas bym okrył twe imię w dialogu
samospełniającego się superego
A może wszyscy jesteśmy braćmi jednego
stworzenia?
Lub ty jesteś tym transcendentalnym duchem
Tą pozaziemską siła
Tymi glosami sumienia
Tymi westchnieniami boga
Brakuje mi ciebie tej nocy czarnej,
mrocznych myśli osamotnienia
Jesteś mi jak przyjaciel.. Jedyny, który
mnie nie oszuka, nie zawiedzie, nie
opuści…
Jesteś mi lekarstwem na samotność w walce o
szczęście
Zapalam świecę by w ciszy słuchać ciebie
Mój cieniu…
Komentarze (3)
ciekawie wiersz napisany....nie pozwól aby słonko
zgasło i ciemność w sercu nastała....
Śliczny wiersz... jak najbardziej na TAK...
pozdrawiam... ;)
Kartka z pamiętnika:))