Kiedy jesteś na dnie..
Zamknąłem drzwi od balkonu,
ponieważ nie chciałem słuchać płaczu
łaknących za nimi dziewcząt i chłopów,
którym niedosyt było przyjemnego życia,
ale za szarymi ścianami
nic nie było słychać prócz płaczu.
Wciąż próbowałem uwolnić się z
melancholijnego dźwięku
i błagania o zwykłą pomoc.
Ja nie ukazałem skruchy, nie otworzyłem
drzwi od balkonu,
choć wystarczyło powiedzieć - pomogę ci.
Zabrać do ciepłego konta, gdzieś w domu
przyodziać, nakarmić.
Tak trudno było odnaleźć siebie w tej
trudnej sytuacji,
w tej samej, w której byli oni,
w sytuacji bez wyjścia,
w której dobrze wiesz, że jesteś
skończony,
kiedy dokumentnie jesteś na dnie,
a tam nic nie ma,
tylko przerażająca otchłań
i opustoszała przestrzeń.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.